Postać A, w związku z pewnym zdarzeniem, poświęciła swoją godzinę.
Postać B, w związku z tym samym zdarzeniem, poświęciła 5 minut.
Często będzie tak, że B zapomni o wszystkim za kwadrans, natomiast w A może to siedzieć godzinami.
Jakie zdarzenie łączy te dwie osoby?
Aktywność, działanie A. Co ma z tym wspólnego B? Poza zauważeniem tejże - niby nic, jeśli nie liczyć niezobowiązującego, bezinteresownego hejtu. I naprawdę nie ma znaczenia, jak dobrze postać A zrobiła swoje. Nieważne też, jaka dziedzina to jest i jeszcze mniej ważne, czy postać B ma jakąkolwiek wiedzę. Może mieć, może myśleć, że ma, to nie ma znaczenia.
Wiecie, kiedyś byłem takim A. Czasem się śmieję, że przeżyłem hejt, zanim to było modne. Czy bolało? Bardzo, tym bardziej, że nikt wtedy szerzej nie znał takiego zjawiska, więc rozwiązań, by poukładać to sobie w głowie, musiałem poszukać sam.
Czy teraz taki jestem? Coraz bardziej
nie. Czy doświadczam hejtu? Tak, jak każdy z nas. Gorzej, bo nasze dzieci też go spotkają.
A czy można sobie z tym poradzić i jak?
Robić swoje. Często hejterzy mają powód, by atakować nieznane sobie osobiście osoby. Czasami mają problem, są zagubione i... raczej się nie znają. Nie oznacza to jednak, że będę wyśmiewał się z nich. Sobie nie pomogę, ich tylko nakarmię.
To też nie oznacza, że umiem już wszystko, jako człowiek czy fotograf. Dlatego się uczę, podpatruję i doceniam, zamiast oceniać (źle). Chyba każdemu bym to doradził, gdybym został poproszony o radę.
Nie piszę tego w żalu, wręcz przeciwnie. Mam znajomą, świetną w swej niszy, która czasem zderza się z hejtem. Tam dopiero są kwiatki...
Właśnie - kobieto, rób swoje!
Piszę to, bo mam nadzieję, że uda nam się wszystkim wypracować nowe metody komunikacji albo też - przypomnieć sobie stare.
Tak, podoba mi się to i to.
Nie, ten fragment nie widzi mi się.
To nie moja bajka.
Rób swoje nawet, gdy tego nie rozumiem.
A dzisiaj... spokojny zachód słońca
oraz, z przymrużeniem oka, poziom hejtu wśród znawców fotografii.