O ile się nie mylę, to właśnie mobilna fotografia spopularyzowała pewien rodzaj zdjęć. Stajesz z #kalkulatorem przy kałuży i robisz zdjęcie odbicia. Pomysłowe? No pewnie? Kreatywne? Ma szansę. Wielkoświatowe? No raczej.
Pierwotnie moim zamysłem było zostawienie tego kadru ot tak, bez dłuższej opowieści, jednak gadulstwo zwyciężyło. Dodatkowo jakiś czas temu otrzymałem dość miłą wiadomość z prośbą, aby od czasu do czasu dzielić się wiedzą i praktyką, zatem dzisiaj - mała garść porad, odcinek "jak to zostało zrobione".
Postanowiłem przy tym zdjęciu nieco ironicznie podejść do koncepcji z kałużą. Przeniosłem się z miasta na wieś, więc mogę. U nas nie ma wielkich rynków, bulwarów czy spektakularnych stritów (dobra, ja mam), ale mieszkam obok Prabut, a tam jest fontanna. Ładna, w grudniu wygląda... świątecznie (oświetlenie przypomina niestosowny żart o męskości), za to w kwietniu, kiedy woda jest jeszcze spuszczona, pokazuje swoje jakże bogate wnętrze. I to mnie właśnie urzekło tym bardziej, że zachód tego dnia był niesamowity.
Podszedłem, pstryknąłem. Niby ok, ale...
Pierwszą rzeczą było obrócenie o 180 stopni. Nie chciałem stracić butelki oraz czerwonej nakrętki, więc za pomocą korekty krzywych uwypukliłem. Dodatkowo podziałałem selektywnie, rozjaśniając, dodając kontrast, saturację i zmieniając strukturę.
Komentarz żony: ten patyk przypomina kupę.
Moja odpowiedź: pasuje do koncepcji.
Tak, moją pewną obsesją jest ostatnio zestawianie piękna ze śmieciami. Jak nie gwiazdy, to papierki i flaszki...